|
ZAOLZIE |
|
Polski Biuletyn Informacyjny |
|
dokumenty, artykuły, komentarze, aktualności |
| Numer 2/2008 (50) |
CIESZYN |
23 lutego 2008 |
|
|
|
EMANUEL GUZIUR (W stulecie urodzin)
Zostałem Mu
przedstawiony przez Jego przyjaciela, również pełnego
poświęceń mediatora zaolziańskiej sprawy, znanego
pedagoga i redaktora Jana Kotasa. Choć dzieliła nas różnica
generacji, z dumą wspominam, że obaj – i Janek i
później Eman – obdarzyli mnie zaufaniem i łączyła
nas szczególna nić przyjaźni. Pomimo upływu lat często
staje mi przed oczyma sylwetka tego niewysokiego Człowieka
emanującego, pomimo nadwątlonego już zdrowia, jakąś
wewnętrzną siłą i wolą działania dla każdej dobrej
sprawy. Emanuel Guziur, muzyk z uzdolnienia
i wykształcenia, pedagog, animator ruchu muzycznego po
obu stronach Olzy, z wyboru serca zaangażowany działacz
społeczny, redaktor, orędownik swoich stron rodzinnych.
Gdyby żył – za kilka dni ukończyłby 100 lat. Nie należałem do grona tych Jego przyjaciół, z którymi dość regularnie spotykał się w Centralce (dawna restauracja na rogu ul. Menniczej i Rynku Głównego w Cieszynie, dziś bank), choć i ja wypiłem tam w Jego towarzystwie niejedną kawę. Było to Jego ulubione miejsce spotkań towarzyskich.
„[...] Nigdzie nie chodzę, nawet w Centralnej nie byłem od 2 miesięcy. Siedzę w domu i porządkuję moje archiwalia, uzupełniam materiał do pamiętnika, słowem grzebię w papierach [...] Perypetie na granicy wcale mnie nie dziwią, można na ten temat pisać całe tomy, będące świadectwem głupoty naszej dyplomacji...“ pisał do mnie w liście z 12 października 1982 r. (fotokopia listu wyżej). Czasem dzielił się ze mną swoimi spostrzeżeniami ustnie, czasem
na piśmie. Często informował o podjętych działaniach.
Do tych zagadnień, którym ten niezmordowany działacz i
patriota poświęcił wiele wysiłku i uwagi należały
m.in. wspomniane w tym liście sprawy ograniczeń w
kontaktach międzyludzkich na rozdzielonym granicą Śląsku
Cieszyńskim, których sam boleśnie doświadczył. - - - Nigdy nie rezygnował z góry,
nawet wobec bardzo trudnych decyzji, które a’priori
wydawały się skazane na niepowodzenie. Oceniał – nie wg słów.
Odniesieniem były dla Niego lata międzywojenne, stąd z dystansem
i brakiem zaufania odnosił się do reprezentantów PRL. Znając Jego
bezkompromisowy styl działania trudno sobie wyobrazić,
jak reagowałby na obecne antypolskie postawy niektórych
współczesnych przedstawicieli. Trudno wyrazić, jak
bardzo brakuje dziś Jego osobowości w naszym
życiu społecznym. Ten brak
jednak nie demobilizuje, lecz motywuje i zobowiązuje
- właśnie z uwagi
na Jego nieugiętą postawę!
- - - O Emanuelu Guziurze można
by pisać całe tomy. Wiele już o Nim napisano. Nie będę
więc wyważać otwartych drzwi. Wychodzący na Zaolziu
Kalendarz Śląski (rocznik 2007) zamieścił z okazji
sześćdziesięciolecia Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego
wspomnienie o Ojcu, napisane przez Jego syna prof. Janusza
Guziura, zatytułowane bardzo adekwatnie: „Niepokorny
Guziur“. Z myślą o tych
naszych Czytelnikach, którzy nie mają dostępu do
zaolziańskiego Kalendarza Śląskiego poprosiliśmy Pana
Profesora o zgodę na wykorzystanie tego artykułu. Taką
zgodę uzyskaliśmy (e-mail 12.12.2007) Jan
Leśny Oto co prof. Janusz Guziur napisał o swoim Ojcu, wybitnym
Synu Zaolziańskiej Ziemi: NIEPOKORNY
GUZIUR
Choć prof. Daniel Kadłubiec wyróżnił mnie, powierzając mi napisanie skrótowego artykułu o moim Ojcu Emanuelu (1908-1989), jednak w czasie gromadzenia materiałów zdałem sobie sprawę, że porwałem się „z motyką na... nietuzinkowego Tatę”. Wiele bowiem znakomitych piór dziennikarskich (m.in. Władysław Oszelda, Robert Danel, Kazimierz Fober) usiłowało wcześniej przedstawić sylwetkę człowieka-legendy i jednoosobowej instytucji, zaś na cieszyńskim UŚ (Uniwersytecie Śląskim – przyp. red.) o Ojcu napisała mgr Barbara Prokop pracę magisterską-pomnik – aż w 6 opasłych tomach. Także doc. Krzysztof Nowak, znany po obu stronach Olzy historyk i świetny znawca biografii Taty, też nie był pewny, czy aby znalazł najwłaściwszy „klucz” do opisu sylwetki E.Guziura i czy to... w ogóle jest możliwe? Tak zresztą charakteryzował Ojca w napisanej o nim monografii (1999): „...muzyk, dyrygent, chórzysta, społecznik, polityk, żołnierz, bojówkarz, organizator, nauczyciel, dziennikarz, Zaolziak z krwi i kości. Jednym słowem EMANUEL GUZIUR – prawdziwy człowiek czynu, jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w Cieszynie i na Zaolziu od lat 30. do końca PRL-u. Lubiany i nienawidzony, podziwiany i wyśmiewany, doceniany i skazywany na zapomnienie. Już za życia żywy pomnik i skarbnica informacji o sprawach Cieszyńskiego... Człowiek-legenda i człowiek-instytucja, żyjąca Śląskiem Cieszyńskim osoba, ale żyjąca sobie tylko zrozumiałym stylem, sposobem i poglądami”. Jednym
z najważniejszych obszarów Jego przebogatej działalności
była ciężka i niewdzięczna praca społecznikowska na
rzecz polskiego Zaolzia, datująca się praktycznie od
dnia najazdu czeskiego (1919) niemal aż do śmierci
(1989). Międzywojenne i powojenne Zaolzie wyniosło
go na Olimp najbardziej zasłużonych dla polskości tej
ziemi – tak oceniał go
wspomniany Krzysztof Nowak. Dlatego w jubileuszowym
60.roku działalności Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego
wkład Emanuela Guziura w sprawy zaolziańskie na pewno
nie powinien być zapomniany. Był
absolwentem katowickiego Konserwatorium (1932),
profesjonalnie przygotowany był do pracy
muzyczno-artystycznej, a zwłaszcza jako dyrygent
uwielbianych chórów. Miał w tej dziedzinie znaczne, bo
ponad 60-letnie doświadczenie (dyrygent od IV klasy
gimnazjum w r. 1925) i sukcesy w skali niemal
europejskiej. Wypada tu wspomnieć o jego wyborze w lutym
1935 roku na naczelnego dyrygenta Związku Polskich Chórów
w Czechosłowacji, zrzeszającego wówczas, bagatela...
112 zespołów i ponad 5 tys. chórzystów (w 1927 roku
– było ich 21). Wielkim sukcesem zaolziańskich chórów
był ich udział w Światowym Festiwalu Chórów Polskich
w Warszawie (500 śpiewaków), gdzie dyrygenci E.Guziur
(chór męski) wraz z Rudolfem Wojnarem (chór
mieszany) zdobyli bezapelacyjne I miejsca. Miedziany,
uratowany kuty talerz, nagroda min. Józefa Becka za
zdobycie I miejsca, do dziś wisi na honorowym miejscu w
rodzinnym mieszkaniu na Wyższej Bramie. Droga
E.Guziura na piedestał zaolziańskiej kultury, a czasem i
wielkiej polityki rozpoczęła się od orkiestry
gimnazjalnej ARION, a potem w latach studenckich od
kierowania chórem męskim „Jedność”,
który, skupiając narybek polskiej inteligencji na
Zaolziu, stał się swoistą instytucją, dającą jego
liderowi duże możliwości wpływania na rozwój wydarzeń
narodowo-politycznych. Praca na rzecz „Jedności” świadczyła, że E.Guziur pragnął związać swoją przyszłość z Zaolziem.
Gdy wrócił po studiach w 1932 r. na Zaolzie, jako
obywatela CSR czekała go roczna „przerwa w życiorysie”, czyli służba w czeskiej Szkole Oficerów Rezerwy (Litomierzyce), którą
ukończył z I lokatą i prawem wyboru praktyki dowódczej
(Cz. Cieszyn). Pomimo tego zdobyty tam stopień
podporucznika, a w 1936 r. – awansowany do stopnia
porucznika czeskiej „armady”, w Anglii bardzo się
przydał, i to nie tylko z powodu oficerskiego żołdu,
munduru czy wyrka. Poza
pracą chóralną współpracował z radykalną młodzieżą
zaolziańską m.in. z poetą Pawłem Kubiszem, inż.
Janem Heczką, dr. praw Franciszkiem Bajorkiem
(„chrzestnym” autora), Gustawem Tarabą, Janem Kończyną,
Edwardem Potyszem, Józefem Pyszką czy Wacławem i
Feliksem Olszakami. Niektórzy z grona tych młodych
mieli powiązania z polskim wywiadem (tzw. dwójką).
Od wiosny 1935 roku z ramienia Krakowa kierował
wywiadem w „Obwodzie orłowskim”. Nic dziwnego, że od tego roku jego nazwisko zaczęło się pojawiać w
aktach ostrawskiej policji. Za niedozwoloną zaś agitację
na rzecz polskiej mniejszości i polskiego Zaolzia aż
po... Ostrawicę (!) w maju 1935 wraz z J. Kończyną
z Suchej G. zostali aresztowani. Na szczęście od
skazania uwolniła ich... grudniowa amnestia. W
tym czasie, zdaniem E.Guziura, wobec wzrastającego
bezrobocia polskiej młodzieży, pewnego marazmu
ideowo-narodowego, odpowiedzialność za dalsze losy
Zaolzia powinna wziąć na swoje barki odpowiednio
zorganizowana, karna i świadoma swoich celów grupa ze
Zrzeszenia Organizacji Młodzieży Polskiej (ZOMP) w
Czechosłowacji, której pierwszym prezesem był właśnie
E.Guziur. Dzięki jego działaniu do ZOMP przystąpiło 11
organizacji młodzieżowych wraz z 20 tys. członkami.
Z wiosną 1938 r. nadeszły wielkie czyny E. Guziura:
6 marca przemawiał w imieniu polskiego Zaolzia na berlińskim
Kongresie Polaków, co 25 lat później w Olsztynie
przypomniała Maria Zientara-Malewska (Janusz Guziur jest
profesorem Akademii Rolniczej w Olsztynie – przyp. red.
PBI), znana poetka warmińska i uczestniczka tegoż
Kongresu. W imieniu grupy zaolziańskiej marszałkowi
Polski E.Śmigłemu-Rydzowi, w dniu 11 XI 1938 r. w
Warszawie meldunek „berliński” i „zaolziański” złożył
przewodniczący delegacji E.Guziur. Wcześniej, bo 26
marca 1938 roku doszło do długo oczekiwanego na Zaolziu
– zwłaszcza przez młodzież – zjednoczenia
stronnictw polskich, co odbyło się dzięki fortelowi
programowemu E.Guziura i dr. F, Bajorka (1908-1988). W
efekcie utworzono Związek Polaków w Czechosłowacji, którego
prezesem ostatecznie został poseł dr L. Wolf, zaś E.
Guziur – sekretarzem. Nie sposób tu nawet wymienić
wszystkich osiągnięć organizacyjnych E Guziura,
nadzorowanych potem już przez wojewodę Grażyńskiego,
Kraków i Warszawę. Za całokształt tej działalności w
1938 roku odznaczony został prestiżowym Medalem
Niepodległości. Co było dalej? Niezwykła
ucieczka 1 września 1939 roku z Cieszyna Zachodniego
(na 3 godziny przed wkroczeniem Niemców) niemal pieszo...
do Londynu przez Kraków, Brześć, obóz sowiecki pod Mińskiem,
ucieczka, powrót do Krakowa i wędrówka w Boże
Narodzenie przez Wysokie Tatry na Słowację, ponowny obóz
internowanych w Orem-Laz pod Zwoleniem i ucieczka na Węgry,
dalej przez Jugosławię Triest, Włochy i Francję, oraz
6-letni pobyt w Anglii. Czytelnik znajdzie to w
„Zwrocie“ (2000) oraz licznych pracach doc. K. Nowaka. W
czasie okupacji (1940-46) poza pracą społeczno-narodową
w Kole Ślązaków Cieszyńskich (współzałożyciel i
sekretarz Koła) był organizatorem i dyrygentem polskich
chórów: najpierw w Campe
Carpiagne we Francji, w Dundee i Edynburgu w
Szkocji (1941-42) oraz w Londynie wraz z Jerzym Kołaczkowskim
w Chórze Reprezentacyjnym WP w Wielkiej Brytanii,
nagrania dla BBC (1943-46). Powojenne sukcesy
muzyczno-dyrygenckie znane są przez większość żyjących,
choć droga do nich także usłana była ciernistymi
kolcami (zwłaszcza w bojach z czeskim i polskim
aparatem partyjno-biurokratycznym). Dnia
6 lipca 1946 roku, podobnie jak wielu innych, choć też
nie do końca legalnie (jak dawniej – przez „zieloną
granicę“) E. Guziur powrócił do polskiego Cieszyna,
gdzie po 7 latach tułaczki spotkał się z rodziną.
Zgodnie z podjętymi jeszcze zobowiązaniami w
Londynie starał się też pomagać wracającym Zaolziakom
i krewnym, „prostując“ w Głosie Ludu
liczne czeskie zafałszowania pod znamiennym ps. Jan
Bezdomny. W zmienionych po
1945 roku warunkach polityczno-ustrojowych nie pozwolono
mu ponownie „rozwinąć skrzydeł“.
Powojenne poczynania E.Guziura na Zaolziu miały ścisły
związek z organizacją Polskiego Związku
Kulturalno-Oświatowego i Stowarzyszenia Młodzieży
Polskiej w Czechosłowacji (1947), z jednoczesną
odbudową polskiego śpiewactwa (podobnie jak w latach
30.). W tym czasie, a zwłaszcza po przewrocie lutowym
1948 roku polska mniejszość zaolziańska – włącznie
z E.Guziurem i innymi działaczami – zaktywizowała
się, wierząc, że komuniści zlikwidują wrogie dotąd
czeskie partie nacjonalistyczne, co istotnie poprawi
sytuację narodowościową w republice. Z czasem
nadzieje te okazały się płonne, a E. Guziur, mający
swoje biuro muzyczno-chóralne ZG PZKO w Piaście
(obecnie recepcja hotelu), po 1951 roku musiał się
wynosić z PZKO, i to dosłownie. Nie pomogły mu
nawet rekomendacje czynników partyjnych m.in. redakcji Trybuny
Robotniczej, organu KW PPR
w Katowicach, której korespondentem został w sierpniu
1947 roku. Niemniej jednak 5-letni okres ożywionej pracy
organizacyjno-muzycznej w ramach Zrzeszenia Śpiewaczego
SMP i Komisji Śpiewaczo-Muzycznej PZKO uznać należy za
doniosły jego wkład w powojenny rozwój zaolziańskiego
śpiewactwa. Jeszcze pełnił różne funkcje, ważne i odpowiedzialne. Wywiązywał się z nich, jak zawsze z imponującą efektywnością. Ale w końcu nadszedł taki moment, że na rodzinnym Zaolziu został „persona non grata“, co z granicznymi kłopotami przepustkowymi, zwłaszcza w latach 60. po śmierci rodziców (a moich dziadków w Suchej Górnej), było już ciosem poniżej pasa. Doszło nawet do tego, że nie mógł wziąć udziału w pogrzebie siostry Marii Stecowej (1984) i innych członków najbliższej rodziny. Sensacją w latach 70. były jego listy otwarte skierowane do Ryszarda Frelka – kierownika Wydziału Zagranicznego KC PZPR, potem do samego Edwarda Gierka oraz w 1985 roku – tu bomba – bezpośredni telegram do szefa MSZ ČSRS – J. Chňoupka z kłopotliwymi zapytaniami o przestrzeganie wzajemnych umów granicznych. Wszystkie apele, oczywiście, pozostały bez odpowiedzi! W działaniach tych wyznawał swoiste creda: „Gdy decyduję się na jakąś akcję, wykreślam z mojego słownika NIEMOŻLIWE. Uważam bowiem, że tzw. przeszkody obiektywne to przeważnie dzieci oportunizmu, niedołęstwa, a zwłaszcza lenistwa i wygodnictwa. Jestem też wrogiem szablonu i tych, co działają po >linii i zgodnie z odgórną instrukcją<. To im pozwala wygodnie się urządzić, mnie zaś – NIGDY !“ Jeszcze
zerwał się promując akcję Cieszyniaków na rzecz
przywrócenia małego ruchu granicznego, co opisał w Głosie
Ziemi Cieszyńskiej (8 X 1987) w artykule
„Ruch wokół ruchu“.
Wysiłki jego częściowo zostały docenione, bowiem w
grudniu 1986 roku przyznano mu prestiżową nagrodę im. Juliusza
Ligonia, wręczoną na
zamku w Pszczynie. Warto tu przypomnieć, że w PRL-u nie
przyjął żadnego proponowanego mu odznaczenia (m.in. Brązowego
Krzyża Zasługi), bo przed wojną odznaczony był już
wspomnianym Złotym Krzyżem oraz Medalem Niepodległości. W
lutym 1988 r. w słynnej Centralce
w gronie rodziny i przyjaciół, głównie z Zaolzia
(m.in. Oswalda Bugla, Władysława Niedoby i licznych
dyrygentów chórów) obchodził swoje ... 20 urodziny
(!). Były to faktycznie 80. urodziny, gdyż jako człowiek
„nietuzinkowy“ , bo urodzony 29 lutego, swoje Geburstagi
zawsze świętował co ... 4 lata!
W
środku Jubilat z żoną (po Jego lewej stronie).
Napis na odwrocie o tyle istotny, że okrągły jubileusz
stał się w drugiej połowie lat osiemdziesiątych jedną
z niewielu możliwości spotkań rodzin i przyjaciół
z jednej i drugiej strony Olzy. Zaproszenia wydane z takiej
okazji były na ogół na granicy respektowane. Może
dlatego ówczesny Jubilat sprezentował mi m.in. to właśnie
zdjęcie? (J.Leśny)
Potem
zdrowie zaczęło już na dobre szwankować. Ograniczał
aktywność i przyjmowanie w domu przyjaciół i studentów
cieszyńskiego kierunku Wychowania Muzycznego UŚ, którego
był współzałożycielem i wykładowcą. Nie zdążył
już zabrać się do pisania Pamiętnika, choć szeroki i
zwarty jego konspekt z 1958 roku (pisał go jako
rekonwalescent po licznych operacjach) przygotował
wzorowo i sukcesywnie był aktualizowany. Na
dwa lata przed śmiercią z żelazną konsekwencją
archiwisty i przy wydatnej pomocy dr.K. Nowaka zaczął
porządkować swoje bogate archiwalia polityczno-społeczne
i bibliotekę muzyczną, robiąc liczne kserokopie i wysyłając
duplikaty do bibliotek w Katowicach, Krakowie, Warszawie,
cieszyńskiego UŚ, biblioteki im. Ossolińskich itp.
Pomimo tego większość oryginalnych archiwalnych materiałów
Taty przez kolejne 11 lat wraz siostrą donosiłem w pękatych
kartonach do cieszyńskiego Archiwum Państwowego, gdzie
dzięki Wacławowi Gojniczkowi „Spuścizna E.G.“ (skrót:
„Guziur“) od
1996 r. dostępna jest historykom. Porządek,
dyscyplinę, zwłaszcza w chórach i organizacji imprez
oraz skrupulatność redaktorską zachował aż do śmierci.
Już w latach 30. znany był z cech autorytarnych i z hardością
ostrzegał, że „każdego, kto dyscyplinę miesza
z dyktaturą, należy jak najprędzej wywalić na
zbity łeb!“. Przed śmiercią
na biurku Mamie zostawił uporządkowane dokumenty, czeki,
pieniądze, rewersy, wzorowo zredagowany wzór własnej
klepsydry oraz wykaz ponad 200 adresów rodziny i
znajomych w kraju i za granicą z informacją o ...
swojej śmierci! Choć już w zimie 1989 roku szykowała się „Magdalenka“ i polityczna odwilż, nie doczekał jej, podobnie jak otwarcia granicy na Olzie [...] Zmarł 1 lutego 1989 roku i został pochowany na cmentarzu komunalnym w Cieszynie. We wrześniu 1999 roku, w 10. rocznicę śmierci z inicjatywy ZG MZC w Cieszynie na frontonie domu, w którym mieszkał, obok tablicy kompozytora prof. Jana Gawlasa (1901-1965) odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą E. Guziurowi – „Wybitnemu muzykowi, pedagogowi, dyrygentowi chórów, działaczowi społecznymi i Macierzowcowi – Macierz Ziemi Cieszyńskiej i Grono Przyjaciół“. Janusz
Guziur |
|
|