STROFY

SERCEM

PISANE....

 

Na  2  października 1938:                     

 wersja do druku

 

O ZIEMIO ZAOLZIAŃSKA

 

O Ziemio Zaolziańska, o Ty Ziemio miła,
Czemu żeś się tak pięknie dzisiaj wystroiła?
Od podgórskich wiosczynek po zagłębia wioski,
Wieje w Tobie prąd jakiś, wesoły, beztroski.
Czy wesele to jakie bogatego pana,
Lub czy za mąż wychodzi, która z cór kochana?
Albo gości spodziewasz się może z daleka?
Cóż Cię Ziemio Ty moja dziś za radość czeka?
Widzę, w stronę granicy strojne tłumy spieszą,
Skupiając się przy Olzie nieskończoną rzeszą.
Twarze uśmiech rozjaśnia, choć oczy szklą łzami
A nowe wciąż gromady schodzą się drogami.
Widzę jakiś niepokój, jak w dziejowej chwili,
Cóż tajemnicy rąbka wreszcie mi uchyli?
O Ziemio Zaolziańska, cóż za nowe dzieje
Przechodzisz, że lud Twój ze łzami się śmieje?  

--------------------------------------------------------

Boże mój! Tajemnica  już się rozwiązała:
Od strony Polski ziemia potęgą zadrżała –
Wojsko idzie w szeregach, jakby rzeką wali –
Tylko połysk się mieni śmiercionośnej stali.
O Boże! Cóż to?... ja płaczę?... Coś mi ścisło serce.
Więc naprawdę już koniec naszej poniewierce?
Już to Polski Majestat z wojska płynie falą?
Już me strony rodzinne z Polską się dziś calą?
Nie!... nie wierzę!... jak wierzyć, żem dożył tej chwili...
Próżno umysł znękany zrozumieć się sili...
Płaczę... jak dziecko małe... a przez te łzy moje,
Widzę ciągle potężne, nasze, polskie zbroje...

   

Widzę moich rodaków co śmiechem i łzami,
Wojska krocie witają, rzucając kwiatami...
W niczym, co jest dziś polskie, różnicy nie czując,
Nawet konie ułanów ze szczęścia całują.
A z wież starych kościołów dzwony rozedrgane,
Tony niosą potężnych modłów, rozełkane.
Zaś nade mną potęga skrzydlatej obrony
Miesza z pieśniami dzwonów swe potężne tony...

----------------------------------------------------------

Czy to jawa?... sen może?... albo książkę czytam?...
Boże! Szczęścia  aż tyle – Polskę u nas witam!
O Boże! Dzięki Tobie za tę jedną chwilę.
O więcej życia dla mnie prosić się nie silę.
Już  mi ona wystarczy – nawet umrzeć mogę.
Jużem wolną dziś ujrzał na Zaolzie drogę.

                                                       Rudolf  Niebrój

 --------------------------------

Autor urodził się w r. 1902 w Dziećmorowicach. Dzieciństwo i wczesną młodość spędził na Zaolziu. Po zajęciu tej Ziemi przez Czechosłowację przeniósł się do Polski. Wydał tomik wierszy „O Ziemio Zaolziańska”. Pisał też humoreski śląskie pod wspólnym tytułem „Jo i moja baba”, drukowane  w prasie codziennej oraz w  kalendarzach.

Zmarł w r.1976 w Krakowie, spoczął na cmentarzu w Katowicach, gdzie spędził większą część życia, m.in. na stanowisku dyrektora kopalni.

Rodzinna fotografia z r. 1921  -  w środku Autor  

 

wersja do druku pdf         powrót do strony głównej

wersja do druku doc